Pielgrzymka młodzieży niepełnosprawnej do Rzymu

PIELGRZYMKA MŁODZIEŻY NIEPEŁNOSPRAWNEJ DO RZYMU I SAN GIOVANNI ROTONDO
relacja

W niedzielę 6 maja wieczorem zakończyła się Pielgrzymka Młodzieży Niepełnosprawnej do Rzymu i San Giovanni Rotondo. Trwała ona 9 dni od 28.04. do 06.05.2007. To była w niezwykle Boży sposób prowadzona grupa. Trudno jest po ludzku wytłumaczyć wszystko co się zadziało w ciągu tych 9 dni i to, że wszystkie osoby potrzebujące dofinansowania pielgrzymki otrzymały je wyłącznie dzięki hojności parafian z kilku parafii – Piaseczna, Zalesia Dolnego, Skolimowa i Konstancina. W grupie 44 osób było 18 osób niepełnosprawnych, w tym 13 na wózkach. Wśród 26 osób wspomagających młodzież niepełnosprawną, w większości była młodzież. Było też kilka osób starszych, „nie młodzieżowych”, na równi z młodzieżą stanowiących opiekę wobec osób na wózkach. Medycznie zabezpieczał nas ratownik medyczny i doświadczony pielęgniarz pan Józef Gutowski. Duchowo grupę prowadził Ksiądz Jarosław Januszewski. Całość programu pielgrzymki, opracowały i wspólnie z Księdzem prowadziły – Urszula Misiun, Anna Waszczuk, Ola Kołodziejska, Siostra Joanna Witkowska i Ewa Lubianiec. Wszyscy uczestnicy, bez względu na wiek i stopień sprawności byli dla siebie podczas tej pielgrzymki… darem jedni dla drugich. Poziom porozumienia, współpracy podczas podróży i noclegów, poziom pogody ducha, wzajemnej wrażliwości, głębi modlitwy, refleksji nad swoją rzeczywistością… tworzyło w grupie harmonię, atmosferę jedności i radości Ducha! Zorganizowanie pielgrzymki nie była łatwym zadaniem, ale od samego początku osoby zaangażowane w jej organizację czuły, że Jan Paweł II wspomaga tę pielgrzymkę… Znalazły się fundusze, znaleźli się wolontariusze – młodzi, silni ludzie, gotowi służyć osobom niepełnosprawnym. Każdy z nich był silny na swój sposób – jedni fizycznie, inni duchowo, inni psychicznie… razem stworzyli grupę, która doświadczyła WIELKIEJ MOCY JEDNOŚCI I SIŁY W BOGU! Okazało się, że postoje w podróży przebiegały szybciej niż się spodziewaliśmy. Rozkładanie wózków, wynoszenie osób niepełnosprawnych, transport bagażu, noclegi w hotelach nie zawsze idealnie przystosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych… nic nie stanowiło problemu. Wszędzie docieraliśmy punktualnie, nikt się nie spóźniał, nikt się nie gubił, wszystkich niosła jakaś niezwykła siła… płynąca z NIEBA… Nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć. Byliśmy w Wenecji, Padwie, Asyżu, Rzymie, San Giovanni Rotondo, Manopello, Monte Cassino, Loreto i Rimini (tu był ostatni nocleg we Włoszech). Choć na Placu Świętego Piotra, podczas audiencji generalnej u Papieża Benedykta XVI deszcz zlał nas do suchej nitki, wszyscy zachowali pogodę ducha i wdzięczność Bogu, że mogli dotrzeć do tego miejsca. Przy grobie Jana Pawła II, choć służby porządkowe ponaglają wiernych do szybkiego przemieszczania się w tym miejscu, nasz Ksiądz odmawiał głośno modlitwę o beatyfikację Jana Pawła II, a my mogliśmy przez chwile pomodlić się klęcząc przy wózkach naszych podopiecznych, składając przy grobie wszystkie, bardzo liczne intencje, z którymi tam przybyliśmy. Z tymi samymi intencjami dotarliśmy też do Grobu Ojca Pio. Tu mogliśmy w ciszy wypłakać i wypowiedzieć po raz kolejny wszystko z czym pielgrzymowaliśmy. Zupełnie dla nas nieoczekiwanie, pozwolono nam odprawić Mszę św. w tym miejscu. To nie zdarza się często… Mszę św. nasz Ksiądz mógł również dla nas odprawić w Bazylice św. Antoniego w Padwie i Św. Franciszka w Asyżu oraz na cmentarzu polskim na Monte Cassino… Należy podkreślić, że nie wszyscy uczestnicy pielgrzymki byli ludźmi pozytywnie uformowanymi duchowo. Były wśród nas osoby pogubione w życiu i w swoim cierpieniu … oddalone od Boga… jednak świadome specyfiki tego wyjazdu. Dzień za dniem… w tych wszystkich sytuacjach, które rozgrywały się między uczestnikami, podczas postojów i podróży, podczas czytanych tekstów o Janie Pawle II, Ojcu Pio, św. Franciszku, i wielu innych tekstów i opowieści „o życiu”, podczas oglądanych filmów… bardzo różnych, jednak zawsze poruszających człowieka duchowo, podczas wspólnego śpiewu i modlitwy… podczas wszystkiego co się zadziało w ciągu tych 9 dni, wiele osób pojednało się z Panem Bogiem… często po wielu latach… a wszyscy, bez wyjątku powrócili „unosząc się nad ziemią”, czując, że wracają z „innej rzeczywistości”… Oby Duch Boży, który niósł tę pielgrzymkę trwał we wszystkich jej uczestnikach i przenikał do ich rodzin i bliskich im ludzi. Wszystkich , którzy w jakikolwiek sposób wspomogli nas w tym pielgrzymkowym przedsięwzięciu, czy to finansowo czy to modlitewnie czy w jakikolwiek inny sposób, zapewniam, że modliliśmy się za Was codziennie… CODZIENNIE!!!

Niech Dobry Bóg Wam błogosławi… Wybaczcie tę przydługą relację, ale bardzo pragnęłam podzielić się z Wami tym co przeżyłam. Fizycznie wróciłam… ale duchem jestem jeszcze daleko… wśród tych wszystkich ludzi, miejsc, modlitw i zwierzeń… nieraz bardzo bolesnych. Ciągle jeszcze słyszę ich głosy, widzę ich łzy i ich radość, przesiadam się z miejsca na miejsce od jednej do drugiej osoby w autokarze i słucham wszystkiego co pragną wypowiedzieć, widzę księdza pochylonego podczas spowiedzi nad wózkami i obejmującego w geście błogosławieństwa młodych ludzi… którzy swoim cierpieniem… „bija nas na głowę”… a przyjmują je z cichą pokorą… i potrafią być radosnymi… mimo wszystko… POZDRAWIAM.

Z BOGIEM!… Zbierajmy siły do kolejnej pielgrzymki… Tym razem do Ziemi Świętej…

Ewa Lubianiec